poniedziałek, 9 czerwca 2014

Prolog


- Masz czas. Dwa, może trzy miesiące. Więcej ci nie dam.
- Jak długi ma być artykuł?
- Co tydzień fragment. Mówiąc dwa, trzy miesiące miałem na myśli termin podsumowania.
- Mam to zrobić anonimowo?
- Jak najbardziej. Musisz się wtopić w tłum, stać się nimi, a ci zaufają.
- Mam ich wykorzystać? - oblizał spierzchnięte wargi. Nie tak to miało, kurwa, wyglądać.
- Nazywaj to jak chcesz, panie..
- Gretcher - przypomniał.
- Myślę,  że cena jest tego warta - Bradley pokiwał tylko głową, wiedział, że potrzebuje tych pieniędzy



Obracał się całą noc z boku na  bok, nie mogąc spać. A gdy już się poddał i zajął swoje miejsce na krześle w kuchni z kubkiem kawy w jego dłoni, prawie zasnął z  głową na stoliku. Słońce zaczęło przedzierać się przez dziurawe żaluzje, których oczywiście, nie miał czasu naprawić. Myśli krążyły wokół wyznaczonego zadania. Wiedział, że musi zacząć działać. Potrzebował miejsca w którym mógłby obserwować. Spokojnie, chowając się w rogu. W którym mógłby wymienić z kimś kilka zdań i podkreślić, tym samym tezę jego podejrzeń. Potrzebował miejsca w którym jest dużo ludzi. W którym każdy pozostaje anonimowy. W którym zbierają się grupki przyjaciół. W którym każdy był sobą, w którym bawiono się, a także zalewano najgłębsze smutki. I wiedział, że je znalazł, gdy uniósł głowę, a przed oczyma ujrzał szyld najpopularniejszego w mieście klubu. Jungle. Litery miały różową poświatę, która teraz, w świetle dnia była mało widoczna.
Gdy wszedł do środka, pierwsze co zauważył, to zapadające się policzki i wyblakłe ze zmęczenia oczy długowłosej barmanki. Zmierzyła go wzrokiem i czekała aż podejdzie do baru. Odwzajemnił jej spojrzenie, szukając w jej oczach chociaż odrobiny radości życia i mimo tego, że mocno próbował, a nawet zgubił się w kolorze jej tęczówek, nie znalazł niczego. Były wypełnione smutkiem, samotnością i nadzieją, uczuciami, które mogą przylgnąć do człowieka jak nałóg. Podała mu kieliszek wódki, o który poprosił i uniosła jeden z kącików ust do góry w słabym uśmiechu. Wrzucił banknota do puszki z napiwkami i znów złapał jej matowy wzrok.
- Na co zbierasz? - spytał
- Na lepsze życie - wzruszyła ramionami, jakby to było oczywiste, a Bradley pokiwał ze zrozumieniem głową. Mógł się tego spodziewać, on właśnie robił to samo.
- Potrzebujecie kogoś do pracy?
- Spytaj Payne'a - uniósł brwi. Kto do cholery ma na  nazwisko Pain. Tylko jakiś ostry koleś. Tak myślał.
- Nasz szef - dodała - jest tam! - skierowała swój palec w lewy bok pomieszczenia.
Krótko ścięte włosy, uniesione lekko do góry. Ciepłe brązowe oczy i lekki zarost. Nie wyglądał aż tak źle, tylko minę miał nietęgą, ale Bradley jest przecież odważnym mężczyzną. Wstał ze swojego miejsca i już  za chwilę wyciągał rękę do, miał nadzieję, swojego przyszłego pracodawcy. Oczywiście jeżeli wszystko by szło po jego myśli. Szatyn spojrzał na jego dłoń i prychnął.
- Znamy się?
- Nie, Bradley. Bradley Gretcher - przedstawił się. Mimo jego nieprzyjaznego tonu nie tracił swojej pewności siebie. Gdyby pokazał, że jest zdenerwowany, jego rozmówca nie brałby go na poważnie. Przynajmniej to wyniósł ze swoich studiów.  Więc stał, dumnie wyprostowany z lekkim uśmiechem, a w rzeczywistości serce chciało wyskoczyć mu z piersi.
- Liam Payne - odwzajemnił jego gest, a Bradley odetchnął z ulgą - a sprowadza cię do mnie to, że..
- Że potrzebuje pracy - przerwał. O to jest, jego być albo nie być
- A ja potrzebuje pracownika. Witamy w dżungli, panie Bradley.

Miał ochotę skakać z radości. Przebiec bieg dla Maryi. Podziękować wszystkim bóstwom. Krzyczeć. Śmiać się i płakać - wszystko szło po jego myśli.


____________________________________________________________________________________

cześć, jak widać, mamy prolog. Mam nadzieję, że się podoba. Spędziłam nad nim dużo czasu, czyniąc ostatnie poprawki i efekt jest jaki jest.
Chciałam tylko zaprosić was do historii, która nie jest może łatwa, która jest nietuzinkowa, która potrafi zszokować. Chce pisać prawdziwie, opisać dręczące nas problemy. Otwierać i pokazywać światu nasze najskrytsze demony.
Każdy bohater jest przypisany jednemu problemowi. Mam nadzieję, że w którymś z nich odnajdziecie samych siebie, a ta historia pomoże wam.
My wszyscy, żyjemy w dżungli, wszyscy mamy problemy i wszyscy próbujemy się odnaleźć. Jestem tu, aby wam pokazać, że ze wszystkiego jest jakieś wyjście.

Witam w dżungli, zachęcam do komentowania, pisania swoich opinii rad.
Wszelkie pytania proszę kierować tu :  http://ask.fm/whatlou lub na twittera @pxnkyirwin
jeżeli chcecie być informowani, piszcie śmiało, Ada.